Dlaczego utknąłem w Malezji…

Szyld sklepu rowerowego The Basikal odnajduję w tylnej uliczce, na zapleczu małej jadłodajni. Kucharz dostrzega moją konsternację gdy spoglądam na zawieszone na ścianie rowery w korytarzu prowadzącym do kuchni. Pokazuje, że mam iść na górę. Zostawiam wszystko na dole i wchodzę po schodkach…

IMG_1626.JPG

W warsztacie o powierzchni pięciu metrów kwadratowych stoją cztery rowery, na ścianach wiszą ramy Surly, sakwy Ortlieb, piasty Rohloff i wiele innych produktów z najwyższej półki. Na ziemi po turecku siedzi człowiek o posturze wojownika sumo i coś majstruje przy przerzutkach planetarnych. To Akmal, właściciel. Szybko okazuje się, że części rowerowe nie rozpieszczają cenami. Przykładowo: potrzebna mi opona, klocki hamulcowe i nowy kask kosztują trzykrotnie więcej niż w Polsce. To jakaś pomyłka, pomyślałem, już wolę kupić przez internet i wysłać je sobie tutaj choćby i z Europy. Akmal wysłuchał mnie, obejrzał wadliwą oponę i poszedł na zaplecze. Po powrocie wręczył mi używaną, lecz w bardzo dobrym stanie oponę Schwalbe Plus Tour, o szerokości 1,75 cala w miejsce moich 2,15″ ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Dorzucił kask i klocki hamulcowe, także z drugiej ręki. Spytałem ile płacę, na co Akmal machnął ręką. Dostałem to za darmo, więc nie mogę Ciebie skasować – skwitował. Cóż za wspaniały człowiek. Jednym szczodrym gestem rozwiązał moje sprzętowe problemy na parę miesięcy wprzód. Obdarował mnie urodzinowo nawet nie zdając sobie z tego sprawy, po czym wrócił do wcześniej wykonywanej czynności jak gdyby nigdy nic.

Podczas zmieniania opony na miejscu poznaję dwóch innych podróżników rowerowych. Richard z Anglii i Geert z Belgii pracują w The Basikal od dwóch dni. Są wolontariuszami. Opowiadają mi o inicjatywie workaway, dzięki której się tutaj znaleźli. W zamian za wykonywaną pracę otrzymują dach nad głową i dwa posiłki dziennie, nie licząc cennej wiedzy zdobywanej podczas serwisowania bicykli. Szybko postanawiam, że i ja chcę tu zostać dłużej, dać coś od siebie a przy okazji się czegoś nauczyć. W taki oto sposób zamiast jednego dnia w Kuala Lumpur spędziłem pięć tygodni. Pewna klientka zapytała „przerwa od pracy i urlop w Kuala Lumpur?”, na co ja odpowiedziałem „dokładnie na odwrót: przerwa od podróżowania aby tu popracować!”. Na pytanie czym się zajmuję mogę odpowiedzieć, że jestem pisarzem, mechanikiem rowerowym lub jednym i drugim jednocześnie. Każda z odpowiedzi jest bowiem prawdziwa i nigdy dotąd odpowiedź na to proste i powszechne pytanie nie sprawiała mi tyle radości. Szczęście potęgował fakt, iż większość podróżników rowerowych i posiadaczy sprzętu najwyższej klasy, którzy odwiedzali The Basikal, nie miała bladego pojęcia o funkcjonowaniu i serwisowaniu swoich cacek. Ze swoją skromną wiedzą nawet ja przyrastałem w ich oczach do rangi eksperta. Oczywiście w oczach Akmala byłem co najwyżej głąbem, jednak ten przemiły i łagodny człowiek nigdy by mi tego nie powiedział.

P1000734570c90832dec3.JPG

Każdego dnia dane mi było nauczyć się czegoś nowego. Dzisiaj nauczysz się zaplatać koło, ale najpierw przeczytaj ten rozdział w książce, albo następnie zobaczysz jak się serwisuje łożysko kulkowe, lub nawet teraz wymienisz okablowanie przerzutki planetarnej, jednak zacznij od przestudiowania tej instrukcji. Dni mijały szybko, a ja umiałem co raz więcej. Akmal cierpliwie i wielokrotnie tłumaczył dlaczego należy wykonać daną czynność w taki a nie inny sposób. Poprzez jego słowa prześwitywała ogromna wiedza, potężne doświadczenie i żywa pasja. Mógłby bez problemu skoncentrować biznes na najdroższych komponentach i zarabiać krocie, jednak woli pomagać. W miejsce drogiego sklepu stworzył bezcenną społeczność. Pewnego dnia jakiś znajomy Akmala przyprowadził Kher Yee, pewną dwudziestojedno-letnią Chinkę. Dziewczyna zamierzała w przyszłym miesiącu ruszyć rowerem z Paryża w stronę Malezji. Na roczną przygodę zaoszczędziła dziesięć tysięcy złotych (1 rm = 1 zł), z czego tysiąc  na sprzęt, którego nawet nie zaczęła kompletować. Akmal wysłuchał ją, po czym zaproponował jeden z używanych rowerów. Kher Yee się zgodziła, a my zaczęliśmy pracować nad dostosowaniem sprzętu do potrzeb tej wyprawy.

IMG_1776.JPG

Praca nad rowerem zajęła prawie tydzień. Jak zwykle zaczęliśmy od rozebrania roweru do „naga” i sprawdzenia stanu ramy wewnątrz, tj. upewniliśmy się, czy od środka nie zjada jej rdza. Następnie komponenty nadające się do dalszego użytku zostały odtłuszczone, naoliwione i ponownie zamontowane. Piasty z łożyskami kulkowymi wymagały serwisowania, linki i osłony nadawały się do wymiany. Niepozorna „crossówka” marki Panasonic zaczęła nabierać charakteru gdy przybrała na siebie mocny bagażnik. Stałym bywalcom The Basikal nie umknęła obecność odważnej mimo młodego wieku dziewczyny, która z resztą sama garnęła się do pracy nad swoim nowym wehikułem. Jeden ze znajomych Akmala, pasjonat o imieniu Stanley, zaskoczył nas wszystkich podarowując Kher Yee nowe sakwy Ortlieb. Nieobeznana w temacie dziewczyna skromnie podziękowała nie zdając sobie nawet sprawy, że dostała właśnie sprzęt z najwyższej półki; ja sam używam tańszych sakw. Wkładem z mojej strony było zamontowanie czterech koszyków na bidony, w tym dwóch dla butelek półtora litrowych. Dzięki temu Kher Yee może wieźć prawie pięć litrów wody na samej ramie. Osiągnięcie tego wymagało lekkiego dostosowania koszyków i dorobienia paru części. Podobne rozwiązanie zastosowałem w swoim rowerze i bardzo cenię sobie możliwość transportowania dużej ilości wody w zwykłych butelkach w miejsce małych, badziewnych, nieprzejrzystych bidonów. Wiedziałem, że Kher Yee to doceni i nie myliłem się. Podobnie jak ja Chinka pije dużo wody.

Nie ukrywam, że odwaga Kher Yee mi zaimponowała. Patrząc jak ze smakiem pochłania przy użyciu palców ryż z warzywami, zapytałem jak na jej pomysł zareagowali rodzice.

– Jeszcze nie wiedzą.

– Za cztery tygodnie wyjeżdżasz na minimum rok czasu i jeszcze im nie powiedziałaś?

– Nie za bardzo wiem jak. Mama chyba się zdenerwuje, więc nie mogę powiedzieć całej prawdy. Chyba powiem tylko o samym Paryżu i że będę spała u znajomych. Właśnie – co sądzisz o biwakowaniu na cmentarzach?

– Bardzo lubię cmentarze. Gwarantują spokój i nierzadko mają bieżącą wodę. Unikaj jednak spania bezpośrednio pośród grobów, szczególnie nowych, ze względu na trupi jad, mieszankę gazów trujących. W miarę możliwości śpij gdzieś na uboczu i wybieraj stare, zapomniane cmentarze, których nikt nie odwiedza.

– Teraz jak wspomniałeś o trupach to trochę zwątpiłam.

– Mama będzie spokojniejsza gdy zobaczy, że pomyślałaś o wszystkim. Czy masz jakieś ubezpieczenie na podróż?

– Yyy a potrzebuję?

Niektórzy by nazwali podejście Kher Yee brakiem rozsądku. Na pewno są i tacy, którzy ochrzcili by je głupotą. Dla mnie to jest odwaga w najczystszej postaci. Dziewczyna idzie za głosem serca, ze stereotypów robi farsę, a najlepsze jest to, że robi to całkowicie nieświadomie i naturalnie, gdyż najzwyczajniej w świecie wielu stereotypów jeszcze nie poznała. Nie boi się niczego, bo nikt jej nie powiedział czego ma się bać. Gdy nie boimy się niczego konkretnego, bo nie jesteśmy świadomi zagrożenia, to zostaje jedynie ewentualny strach przed nieznanym. Są tacy, którzy i tego nie mają. W ich przypadku jedyną granicę stanowi ich własna wyobraźnia. Odwaga odwagą, jednak za moją namową Kher Yee wykupiła najtańsze ubezpieczenie, w Polsce. 🙂

Zapraszam do albumu podsumowującego mój pobyt w Malezji. Zdjęcia są ułożone chronologicznie i podpisane. Miłej zabawy przy oglądaniu życzę!

IMG_1762.JPG

2 thoughts on “Dlaczego utknąłem w Malezji…

  1. Antek

    Wygląda na to, że poza szkołą życia odbywasz też inne nauki. Zaskakujesz mnie bo nigdy nie spodziewałam się, że może Cię wciągnąć techniczna strona rowera 🙂 well done.
    Przyłączając się do rozważań o odwadze i strachu to są też na świecie takie typki, które tak bardzo czegoś się boją, że muszą tego dotknąć, żeby pokonać swój lęk. Tak też latają przez Atlantyk gdy boją się latać lub pracują na statkach żeby sprawdzić czy faktycznie boją się wody 🙂 Strach przybiera czasem najdziwniejsze formy gdy stoimy przed wyzwaniem. Chociaż jesteś Superbohaterem to pewnie wiesz to najlepiej 🙂 Swoją drogą ta mała rośnie na bohaterkę. Do dzieła Kher Yee, sięgaj po marzenia! Do następnego Ciao

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *