Spotkałam kangura na wolności.
Przycupnął przy pustej ścieżce asfaltu, która przecina rezerwat przyrody.
Zaskoczył mnie, gdyż nie uciekł od razu.
Pozwolił, przez chwilę wystarczająco długą, popatrzeć na siebie.
Jakby wiedział, że jest u siebie – a ja jestem tu gościem.
Nasze powitanie miało w sobie treść.