Najlepsze dzidy się robi z drzewa zwanego przez Aborygenów yarra – jest to rodzaj eukaliptusa. Drewno yarra jest mocne, a jednocześnie sprężyste i lekkie. Właściwości te pozwalają stworzyć dzidę wytrzymałą i niezatapialną, taką ja ta z okolic Nbulawar– rzekł do mnie Tom wręczając mi w podarunku prawdziwą dzidę do polowania na yabbies, rodzaj dużych krewetek żyjących w rzekach. Czytaj dalej

Tak głosiła tablica na granicy stanów Queensland i Terytorium Północnego, czyli Northern Territory. Okazało się to nie być pustym chwytem marketingowym, a najprawdziwszą prawdą. Do tej pory nigdy nie obcowałem z dziką naturą tyle, co tutaj i teraz. W momencie pisania tych słów nieopodal szaleje burza. Żeby ją obserwować w całej okazałości wystarczy, że opuszczę swój pokój i zrobię osiem kroków.

Czytaj dalej

Rybacka osada Burketown wita nas gejzerem z parzącą wodą, zielonym rozlewiskiem pełnym kangurów, słynnymi barra pies, czyli ciastkami ze świeżą rybą barramundi oraz darmowym polem namiotowym z gorącym prysznicem. Zjeść prawdziwy obiad, czyli rybę i sałatkę, po paru tygodniach nudnego prowiantu to bezcenne doznanie, z pewnością warte więcej niż cena owego obiadu. Następna uczta zdarzy się dopiero tydzień później. Kontynuując Savannah Way od Burketown na zachód nie sposób ominąć Doomadgee, pierwszej dużej osady aborygeńskiej, odradzanej przez rowerzystów, którzy tu zawitali parę tygodni przed nami. Czytaj dalej

Stuart gościł nas trzy noce. Ciężko było opuścić wygodne łóżko i ciepły prysznic, szczególnie gdy nocą temperatura spada do sześciu stopni. Po pracy Stuart brał nas nad rzekę, gdzie każdy zarzucał swoją wędkę. Świat jest niesprawiedliwy, bowiem ja złowiłem dwie Cat Fish, a Zander żadnej. Tych ryb się nie jada, więc trafiły z powrotem do wody. Na kolację Stuart smażył steki na ognisku. Czytaj dalej

Z okazji Dnia Dziecka Marta pokazuje jak zacząć dzień z klasą i impetem jednocześnie. Ta owsianka dostarczy wam mocy, cennych witamin i minerałów oraz sytego uśmiechu. Będziecie mogli przenosić góry! … ( mniejsze rzeczy też! 😉 )

Szczęśliwego Dnia Dziecka małym i dużym dzieciom!

Mój dziadek, Mieczysław Kocuj, syn Józefa i Marii, urodził się 22 maja 1915 roku w Santa Marija, obecnie Słowenia. W 1936 ukończył z czternastą lokatą Szkołę Podchorążych Rezerwy, prawdopodobnie piechoty, w Tarnopolu, województwie Lwowskim. Awansował na stopień plutonowego i w 1937 roku został skierowany do 52. Pułku Piechoty w Brzeżanach, woj. Lwowskie. Czytaj dalej