Nagle zgasło światło i nastała ciemność absolutna. W okolicy nie ma najmniejszego źródła światła, ni diody ni świecy. Najczarniejsza z czerni. Ktoś wchodzi do stołówki, prawdopodobnie właściciel, i włącza zasilanie z akumulatorów. Moim oczom ukazuje się lasagne wegetariańska, zjedzona do połowy. Mogłem zamówić to samo co Charles, czyli ryż z jajkiem, ale bardziej sycąca lasagne jest w tej samej cenie, podobnie z resztą jak pizza, burgery, dania chińskie, meksykańskie czy nawet tyrolskie rosti. Sądząc po menu można pomyśleć, iż znajduję się w jakiejś turystycznej mecce. Wszakże w Pokharze łatwiej uświadczyć dania europejskie aniżeli rodzimy dla Nepalu dhal bat. Istotnie jestem stosunkowo niedaleko Pokhary, ale jednocześnie z dala od cywilizacji. Niby jest bezprzewodowy internet, jednak podczas deszczu go nie ma, a leje jak z cebra kolejną godzinę z rzędu… Czytaj dalej →