Mili Państwo, przed Wami Hefajstos, rower w miarę klasyczny i stonowany, ale gdy przyjdzie co do czego potrafi być szybki, agresywny i zwrotny, co udowodnił. Przejechał do tego momentu już 620 km, więc mogę już coś o nim powiedzieć. Na test zabrałem go do Czech, gdzie w zeszłym tygodniu przejechał 450 km, w tym wiele podjazdów…
Spisał się znakomicie. Nic do poprawki, nic do zamiany. Największą moją obawą była prędkość – bałem się, że z kołami 26″x2″ nie dam rady za chłopakami na aluminiowych trekingach 28″x1,5″ z pedałami SPD. Okazało się, że dawałem radę bez dokładania dodatkowego wysiłku. Oczywiście na dłużyszch zjazdach mnie wyprzedzali, ale dawałem radę. Mój rekord prędkości na razie to 64 km/h (z sakwami i namiotem), podczas gdy kolega na semi-slickach pojechał 72 km/h. To, że nie zostawałem daleko w tyle przypisuję długim korbom (175mm) i dużej zębatce przedniej (48 ząbków). Tak mialem w poprzednim rowerze i to mi się podobało. Na podjazdach miałem niby łatwiej, bowiem dzięki mniejszym kołom uzyskałem więcej przełożeń.
Rower ważył 13,3 kg bez błotników, bagażnika, stópki i wielkich koszyków na bidony, więc teraz waży niecałe 16 kg. Moje cztery litery nie przyzwyczaiły się jeszcze do siodła Brooks, a przejechały na nim już ponad 1000 km. Zastanawiam jak długo jeszcze będziemy się do siebie nawzajem dopasowywać…